Katarzyna Groniec goni króliczka, czyli recenzja płyty „ZOO”

Są takie płyty, które zachwycają nas jedynie pojedynczymi utworami. Są takie, które połykamy w całości, ale już kolejne odsłuchy coraz bardziej zniechęcają nas do nagranego materiału. Czasem od razu wiemy, że kupiliśmy coś, co zupełnie nie nadaje się do słuchania, choć wydawało nam się, że ten jeden utwór, który puszczamy na Youtubie, był genialny.