Gdy jesteś małą dziewczynką, na pewno nie myślisz o tym, aby zostać słynną morderczynią.
Nie chcesz zrobić nikomu krzywdy. Jeśli pomyślimy stereotypowo, mała dziewczynka marzy o byciu księżniczką. Aktorką. Piosenkarką. Marzy o bajkowym, szczęśliwym życiu, w którym będzie rządzić swoim chaosem. Jak Yennefer z Wiedźmina przemienisz się z brzydkiego kaczątka w silną, piękną kobietę.
Gorzej, gdy Wszechświat ma wobec Ciebie zupełnie inne plany.
„Dziewczyny, które zabiły Chloe” to powieść, która stara się pokazać świat z perspektywy dwóch, dorosłych już kobiet. Kobiet, które w dzieciństwie popełniły ogromny błąd, za który zapłaciły bardzo wysoką cenę. Inna rzecz, że otrzymały od władz drugą szansę – nową tożsamość, dzięki której mogły zbudować sobie życie, wypierając tragiczne wydarzenia z przeszłości. Nie zostały księżniczkami swojego życia, ale z drugiej strony mogły uwolnić się od traumy z dzieciństwa. Czy jednak na pewno?
Amber i Kirsty mieszkają daleko od siebie, nie mogą spotkać się od tak na ulicy, pracują w zupełnie różnych branżach i zupełnie inaczej poukładały swoje życie. Dziś mogłyby się nie poznać na ulicy. Mimo to ich losy zostały na zawsze splątane i to tylko dlatego, że przypadkowo poznały się i spędziły ze sobą jeden dzień. JEDEN. I to wystarczyło, by zrujnowały swoje nastoletnie i później dorosłe życie.
Gdy przeszłość i teraźniejszość zaczynają się splatać
Alex Marwood, autorka książki, wprowadza nas w świat obu kobiet. Początkowo poznajemy perspektywę Amber, która mieszka w nadmorskiej, brytyjskiej miejscowości Whithmouth, w której sporo osób imprezuje, świętuje wieczory panieńskie i kawalerskie. Noce więc są często dość niespokojne, ulice wypełniają pijani ludzie, którzy szukają sposobności by dobrze się zabawić. Jednak czas hulanek, bezpieczeństwa i swawol przemija, gdy okazuje się, że po raz kolejny, zostaje zabita młoda dziewczyna. Natrafia na nią Amber podczas sprzątania Gabinetu Luster. Kolejna zbrodnia popełniona w tym niedużym, turystycznym miasteczku przyciąga dziennikarzy z mniejszych i większych redakcji. W ten sposób do Whitmouth trafia Kirsty.
Z jednej więc strony mamy niewyjaśnione zbrodnie z teraźniejszości. Z drugiej dowiadujemy się coraz więcej o przeszłości kobiet, a przede wszystkim o zbrodni, którą popełniły. Jednocześnie pisarka stara się zgłębić ich psychikę i pokazać nam, jak przeszłość wciąż i wciąż odbija się na ich obecnym życiu, na ich wyborach i decyzjach. Mam jednak poczucie, że w powieści coś nie zagrało. Zbyt dużo autorka chciał tu upchnąć, zginął gdzieś klimat nadmorskiego miasteczka, wszystko staje się zbyt oczywiste i przewidywalne. Brak tu jakiejkolwiek tajemnicy, która pozwoliłaby nam zgłębić się w opisane wydarzenia i postaci. I co najważniejsze, jestem rozczarowana samym wyjaśnieniem wydarzeń sprzed lat. Wydaje się ono bardzo nierealistyczne, niewiarygodne. A gdy dodamy do tego rozwikłanie zagadki obecnych morderstw, jak i wynik spotkania obu kobiet, całość prezentuje się naprawdę nijako.
Dziewczyny, które zabiły Chloe – książko, czym tak naprawdę jesteś?
Po przeczytaniu powieści, zastanawiam się jaki miał być zamysł historii? Czy Marwood chciała bardziej opisać psychikę kobiet, które w dzieciństwie popełniły błąd, a teraz z tym ciężarem próbują normalnie żyć? Czy jednak to opowieść o obecnych zbrodniach? A może o psychopacie, który nie potrafi ułożyć sobie życia z kobietami? Pojawia się tu zbyt dużo wątków, przez co ginie tu atmosfera tego typu powieści. Bo gdy skupimy się na wspomnianej przeszłości Amber i Kirsty (czy też bardziej Bel i Jade), to już tu mamy wspomniane ich trudne dzieciństwo. Jednak powroty do przeszłości nie stanowią żadnej psychoanalizy, nie są próbą zrozumienia sytuacji dziewczynek, ot, zebranie najtrudniejszych doświadczeń, z jakimi mogą zetknąć się dzieci. Więc przemykamy po tej przeszłości, potraktowanej po macoszemu. Nie pozwala to nam bardziej zrozumieć dziewczynek i ich obecnej sytuacji. Bo i bez tego, jesteśmy w stanie to stwierdzić. A przecież już sam motyw młodocianych zabójczyń jest na tyle interesujący, że zasługuje na oddzielną książkę.
I tu całą narrację przerywa seryjny morderca, który grasuje w Withmouth. Abyście się nie zdziwili, w książce pojawiają się kolejne ofiary, ale… ani Kirsty, jako dziennikarka nie przeprowadza śledztwa, ani też nie uczestniczymy w poczynaniach policji. Oczywiście, wprowadzenie tych zbrodni ma swój cel, którego dramatyzm odkrywamy w finale, jednak czy rzeczywiście sprawia to, że powieść staje się bardziej ekscytująca? Mam poczucie, że jednak nie.
Dochodzi jeszcze kwestia jednej postaci. Prześladowcy. Mężczyzny, który nie potrafi w normalny sposób stworzyć relacji z kobietą, a gdy tylko jakąś się zafascynuje (czy to z powodu nienawiści czy to „zauroczenia”), podąża za nią krok w krok, burząc jej poczucie bezpieczeństwa. Czy on się okaże mordercą? Myślę, że dość szybko odpowiecie sobie na to pytanie, w tym jednak miejscu, zawieszam dalsze rozważania, aby mimo wszystko nie psuć Wam zabawy.
Chciałabym napisać, tak! Czytajcie! Bowiem jest to świetna, klimatyczna powieść, która wywraca trzewia na drugą stronę. Są tu emocje, jest napięcie. Ale nie napiszę. Bo gdzie te emocje? Gdzie zagryzanie warg? Gdzie ten dreszcz? „Dziewczyny, które zabiły Chloe” nie jest thrillerem ani dramatem psychologicznym, w którym mamy możliwość zgłębienia psychiki i przyjrzenia się bliżej małym dziewczynkom i zbrodni, której dokonały. To nie jest również kryminał, w którym mamy zbrodnie i próby znalezienia winnego. Znaczy mamy zbrodnie, mamy winnego, ale przedstawione w książce śledztwo jest tylko ledwie zarysowane. Widzimy tylko efekty działań policji, a nie tok rozumowania. Nie jest to również historia o tym, jak przeszłość rezonuje z teraźniejszością. Znaczy mamy, ale znów wydaje się to być słabo uwypuklone. A do tego dodajmy naprawdę przesadzone, mało realne zakończenie i wyjaśnienie wszystkich wątków.
Jestem na nie. Ale sprawnie się czyta. Przez strony przemyka się szybko, a sama historia ma spory potencjał. Tylko, że chyba nie o to chodzi?
Metryczka:
Tytuł: „Dziewczyny, które zabiły Chloe”
Autor: Alex Marwood
Ilość stron: 445
Wydawnictwo: Albatros