Agata Gołemberska to polska wokalistka, która wchodzi na polski rynek muzyczny. Ale z jakim głosem! Miesza soul z popem, jednak cały czas eksploruje, dostarczając słuchaczom różnorodnych doznań muzycznych. W jakim miejscu jest teraz? Jak zaczęła sie jej muzyczna przygoda?
Cześć! Bardzo miło Cię poznać i cieszę się, że możemy porozmawiać. Zacznę od rozgrzewki i podstawowego, a być może nawet banalnego pytania. Jaka była Twoja droga muzyczna? Możesz wskazać znaczące punkty na swojej mapie kariery, które doprowadziły Ci do tego momentu, w którym obecnie jesteś i jaką rolę odegrał w tym wszystkim The Voice of Poland?
The Voice of Poland na pewno jest bardzo istotnym punktem mojego artystycznego rozwoju. Dorzuciłabym do tego jeszcze granie w bardzo dużym zespole, w którym miałam okazję występować jako lead singer. Był to zespół Tribute to Amy Winehouse i to właśnie jej muzykę graliśmy. Na scenie występowało około 11 osób, co było dla mnie wtedy sporym muzycznym doświadczeniem. Miałam chyba wtedy 19 lat. Była to dla mnie bardzo fajna przygoda, a jednocześnie był to trochę taki skok na głęboką wodę, ponieważ wcześniej nie miałam praktycznie żadnego doświadczenia scenicznego. Ani w graniu, ani we wspólnym występowaniu, z tak dużą ilością muzyki.
Ale też muszę zaznaczyć jedną rzecz, którą zawsze powtarzam odnośnie The Voice of Poland. To nie jest tak, że po zakończeniu programu nagle wszystkie drzwi szeroko się pootwierały przede mną, które umożliwiły mi zrobienie kariery. Nie tak to działa, a przynajmniej nie w każdym przypadku.
Odpadnięcie na dość wczesnym etapie z programu, zostawiło za to we mnie dużą chęć do pracy, głód robienia, pisania dobrych piosenek i tego, aby nauczyć się jak największej ilości rzeczy. Czyli tego, jak się robi muzykę od kuchni. A to z kolei zaprowadziło mnie do kolejnej decyzji, jaką było rozpoczęcie edukacji w Szkole Muzyki Nowoczesnej we Wrocławiu, którą zakończyłam egzaminem państwowym. Nigdy nie sądziłam, że będę mieć taki zawód, ale… jestem technikiem realizacji dźwięku. I jest to coś, w czym się totalnie odnalazłam, co pokochałam. I cieszę się, że taki etap na mojej drodze pracy twórczej także się pojawił. Cała wiedza, z której korzystam, którą tam zdobyłam, służy mi teraz do tego, aby pisać jeszcze lepsze utwory.
Wrócę jeszcze na chwilę do Twojego wcześniejszego etapu kariery. Jak się czułaś w repertuarze Amy Winehouse? Głosowo wpisałaś się idealnie.
Na pewno był to dosyć trudny repertuar. I nie mówię o aspekcie czysto technicznym, bardziej pod względem interpretacyjnym i emocjonalnym. Bo jednak w dużej mierze były to piosenki, które pisała sama Amy, przez pryzmat własnych, trudnych doświadczeń.
Zastanawiałam się momentami czy rzeczywiście to dźwigam i czy jestem odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu, ale zawsze miałam wrażenie, że mimo wszystko mamy gdzieś z góry jej błogosławieństwo. Oczywiście, jest to też świetna muza, więc do materiału podchodziliśmy z ogromną przyjemnością i radością. A jeśli pojawiały się jakieś wątpliwości to bardziej tego, czy udźwignę je emocjonalnie.
Wydałaś niedawno mini album „Pryzmat”, na którym znajduje się 7 utworów. Jest to album bardzo kobiecy. Czy zbudowały go twoje osobiste doświadczenia czy jest to raczej zbiór zasłyszanych historii przefiltrowanych przez Twoją wrażliwość muzyczną?
Ja bardzo często traktuję siebie jako takie medium w sprawach damsko-męskich. Bo oczywiście w dużej mierze są to moje własne doświadczenia, a jeśli nie są, jak w przypadku niektórych utworów, to na pewno są to historie przefiltrowane przez wszystko, czego ja sama doświadczyłam.
Twoje utwory podchodzą do tematu relacji w bardzo różnorodny sposób. W niektórych pojawia się doza rozczarowania, w niektórych nadzieja czy korzystanie z chwil, które mamy. Jeśli możesz się podzielić, to w jakim momencie życia teraz jesteś?
Mam to szczęście, że w chwili obecnej jestem w bardzo szczęśliwym związku. Ale to, co przeżyjemy i doświadczymy to poniekąd zostaje w nas na zawsze. Lubię mówić, że dobrze jest przynajmniej raz w życiu dać sobie złamać serce, bo to właśnie z tego złamanego serca mogą wyjść piękne rzeczy. To właśnie potem życie potrafi nas totalnie zaskoczyć, a kolejne relacje mogą być bardzo udane.
Ale poprzednie doświadczenia zabieramy ze sobą. I to nie jest tak, że jeśli byliśmy w nieszczęśliwym związku, to zapominamy o tym. Bo uważam, że to nie o to chodzi. O wszystkich swoich poprzednich doświadczeniach pamiętam i to ich używam jako filtru do pisania piosenek, niezależnie od tego, co obecnie dzieje się w moim życiu.
To jaką kobietą jesteś?
Bardzo trudne pytanie. Myślę, że nie jestem inną niż większość kobiet. Gdzieś w głębi serca przeżywam różne wzloty, upadki, rozczarowania. Na pewno jestem uparta. Jak mam cel przed sobą na horyzoncie, to choćbym potykała się po drodze milion razy, bo przecież i tak się dzieje, to i tak wstaję, otrzepuję się i próbuję od nowa. Na pewno jestem kobietą bardzo ufną, ale ufną w stosunku do życia. Jak mi coś totalnie nie pójdzie, zawiodę się na kimś, na jakiejś sytuacji, to jak tylko przerobię te tematy, to znowu ufam życiu i na nowo się otwieram.
W wielu rozmowach podkreśla się, że miksujesz gatunki. Choć dominującym spoiwem jest tu pop. Ale sięgasz też po dźwięki lat 90, po soul. Czy to jest właśnie ten kierunek, w którym chcesz podążać czy to nie koniec Twoich poszukiwań, eksploracji?
Chyba jeszcze nie znam odpowiedzi na to pytanie, Na pewno będę jeszcze eksplorować, poszukiwać, ale nie wynika to z tego, że nie wiem, co bym dzisiaj chciała robić czy w jaką szufladkę siebie włożyć, a bardziej z tego, że wieloma rzeczami się fascynuję i w wielu gatunkach się odnajduję. Wynika to bardziej z chęci poznawania nowych rzeczy aniżeli szukania czegoś właściwego dla siebie.
Wydaje mi się, że soul jest zawsze tą bazą, z której wychodzę w innych kierunkach. I nawet jeśli sięgam po elektronikę czy brzmienia atc’owe, to melodyjność, którą lubię zawierać w piosenkach, zawsze wychodzi z tej soulowej bazy. To siedzi gdzieś głęboko we mnie. Zawsze kochałam taki rodzaj muzyki. Co nie znaczy, że będę szła tylko w kierunku soulu, choć jednocześnie to właśnie on jest podstawą wszystkiego, co robię.
Gdy słuchałam Twoich utworów na YouTube, trafiłam na ciekawą współpracę, bo hip hopową. Jak się czujesz w takim gatunku?
Świetnie. Bardzo dobrze czułam się przy tej współpracy. Współprace hiphopowe są trochę takim tłem mojej działalności muzycznej. Kiedy zaczynałam zajmować się muzyką, jeszcze jako młoda dziewczyna, to właśnie moje pierwsze zetknięcia z nagrywaniem wokalu przed mikrofonem w studiu były dogrywaniem kolegom refrenów na hip hopowy mixtape.
Bardzo lubię wracać do tych klimatów, zagłębiać się w obszar rapu. I mam nadzieję, że jeszcze pojawi się w moim życiu niejedna taka współpraca.
Obecnie dosyć modne jest coverowanie znanych utworów, składając hołd artystom, którzy odegrali znaczącą rolę w muzyce. Wspomniałaś wcześniej o projekcie poświęconym Amy Winehouse, a czy jest jeszcze ktoś, komu chciałabyś oddać hołd nagrywając jego, jej utwory?
Nie wykluczam nagrania pojedynczego numeru. Jednak nie leży to w polu moich zainteresowań, aby nagrywać na przykład całą płytę poświęconą jakiemuś artyście. Chyba byłoby mi trochę szkoda czasu na to. Fajnie jest zajrzeć w czyjąś twórczość, ale… Sama jestem twórcą, ponieważ sama chcę tworzyć, a nie odtwarzać. Chociaż w odtwarzaniu nie ma oczywiście niczego złego. W przypadku wchodzenia w czyjąś twórczość, trzeba pamiętać, że sam proces tworzenia muzyki mógł być dla artysty autoterapią. Więc myślę, że tu chodzi o chęć zbadania samego siebie, wejścia w głąb siebie, pisania ze swojej perspektywy, a nie przerabiania czyiś tekstów, i tym samym emocji.
W 2021 roku wydałaś trzy teledyski. Każdy z nich jest inny. Pod względem stylistycznym, wizualnym jak i historii, która rozgrywa się w tle. Jeden jest delikatny, drugi bardziej sensualny, a ostatni Vegas, to już mroczne wejście w świat, można powiedzieć, gangsterski. W której odsłonie czujesz się najlepiej? A może także, jak w przypadku samej muzyki, tak i wizualnie lubisz poszukiwać i stąd ta różnorodność i różne wersje Ciebie?
Dokładnie tak. I tego się trzymajmy. W końcu kobieta zmienną jest. Lubię każdy z tych teledysków jak i każdą wersję siebie. Zarówno w tej, jak to nazwałaś, gangsterskiej, jak i tej, kiedy z plastikowymi kwiatkami w teledysku „Nie na zawsze” biegam sobie po łące. I to nie jest tak, że któraś odsłona jest mi bliższa. To jest właśnie fajni.
Cieszy mnie, że ludzie o to pytają, bo to znaczy, że może jeszcze nie do końca odkryłam wszystkie karty i może jeszcze zaskoczę odbiorców innymi odsłonami siebie. Traktuję to po prostu jako zabawę.
A ile jest Ciebie w tych teledyskach? Na ile je współtworzysz, a na ile oddajesz się w ręce zespołu odpowiedzialnego za jego realizację?
Zawsze na pierwsze rozmowy przychodzę przygotowana, z jakimś pomysłem, pierwszą wizją, myślą przewodnią. Podczas spotkań mój pomysł poddawany jest wspólnej obróbce, co możemy zmieścić w historii w ramach budżetu, którym dysponujemy, w ramach czasu, w jakim musimy wykonać ten teledysk. Samych aspektów technicznych wpływających na ostateczny kształt jest bardzo dużo.
Nie zawsze jest to więc jeden do jednego, pomysł a realizacja. Ale jeśli chodzi o trzon historii to śmiało mogę powiedzieć, że wychodzi on ode mnie.
Czy szykuje się kolejny singiel, kolejny teledysk?
Jeśli chodzi o płytę „Pryzmat” to nie planowaliśmy, ale zanim wydam album długogrający, chciałabym zaskoczyć słuchaczy jakąś współpracą. Ale nie chciałabym niczego na razie obiecywać.