Podobno, by naprawdę docenić życie, najpierw trzeba oswoić się ze śmiercią. Tak mówią Ci, którzy o śmierć się otarli. Oswoić nie znaczy oglądać ją w horrorach, a raczej pogodzić z myślą, że każdego z nas czeka nieuchronny koniec, a kiedyś do naszego progu zapuka… śmierć.
Na przestrzeni wieków śmierć przedstawiana była w przeróżny sposób. Obecnie najczęściej utożsamiamy ją z ubranym w ciemne szaty szkieletem uzbrojonym w kosę. W końcu to postać, która nam, wciąż poszukującym leku na długowieczność, wydaje się bardzo złowieszcza. Śmierć ma być odległym punktem, do którego trudno się dostać.
Kim jednak jest Śmierć?
Dla mnie śmierć jest posłańcem, który pomaga przeprawić się z jednego świata do drugiego. I tak też już w mitologii postrzegano demony śmierci – jak choćby Charona, który przeprawiał dusze zmarłych ludzi przez Styks.
Jednak inną wizję miał fiński malarz Hugo Simberg. Jeden z jego najsłynniejszych obrazów, „Ogród śmierci” z 1896 roku przedstawia śmierć jako… czułego ogrodnika, który dba o dusze czekające na swój kolejny etap w pozaziemskiej podróży. Choć nadal możemy być przerażeni ciemnymi szatami, szkieletem i czaszką z pustymi oczodołami, „Ogród Śmierci” napawa nadzieją. Nie musisz się bać, bo jest ktoś, kto po śmierci nie zostawi Twojej duszy. Na obrazie widoczne są trzy postacie śmierci. Środkowa uśmiecha się, przytulając z uczuciem jedną z roślin.
W doniczkach posadzone są kwiaty. Egzotyczne rośliny. Według gatunków. To one są naszymi duszami, które wymagają troski i szczególnej pielęgnacji, gdy trafiają do czyśćca. Do miejsca, które choć niestraszne, niekoniecznie zapewnia odpowiednie warunki do rozwoju roślin.
Według ostatnich badań, rośliny też czują. Wymagają naszej pielęgnacji, a gdy ktoś rani je, uruchamiają układ odpornościowy (choć same nie mają systemu nerwowego), którego zadaniem jest wytworzenie impulsu, do tego, który znamy i my ludzie, gdy na przykład oparzymy się w rękę. Roślina wymaga więc naszej czułości, by mogła piąć się i rosnąć, stając się silnym osobnikiem potrafiącym przetrwać. „Ogród Śmierci” Simberga to obraz, który pokazuje, że śmierć jest czymś naturalnym. Być może dobrym, choć nieuchronnym. Takie przedstawienie miało zneutralizować nasz strach przed śmiercią.
Obraz zaliczany jest do nurtu sztuki naiwnej, ze względu na swoja prostotę, brak trójwymiarowości, czy cieniowania. Jednocześnie wkrada się tu symbolizm, podróż do świata niematerialnego, wychodzącego poza intelekt. „Ogród śmierci” kilkukrotnie pojawiał się w twórczości artysty, dlatego też znajdziemy kilka wersji tego obrazu. Najsłynniejsza znajduje się w luterańskiej katedrze w Tampere w formie fresku. Co ciekawe wizja trzech postaci Śmierci podlewających kwiaty, nie spotkała się z całkowitą aprobatą społeczeństwa i krytyków. Część krytykowała obraz za nawiązania do katolickich obrazów tańca śmierci – danse macabre.
Nie ma pewności, czy Hugo Samberg był malarzem religijnym, z pewnością jednak fascynowała go sfera sacrum. Jednak oswojona i bliska człowiekowi w wymiarze duchowym. „Ogród śmierci” nie jest obrazem, który ma nas przerażać i wywoływać strach. Ciepłymi kolorami i scenką niczym z ogródka dziadka ma przekonać, że nie zawsze wszystko zło, co się świeci. I choć pewne rzeczy są nieuchronne, może warto pomyśleć o nich nieco inaczej.
Zobacz cykl ilustracji, w której śmierć jest tylko elementem naturalnego cyklu.