Szykuję się na imprezę. Makijaż, bluzka. Gotowe. Naciągam łódzkie rajstopy, moje ostatnie odkrycie. Później tylko ogrodniczki – krótkie spodenki. Jest dobrze, ale.. Czy tak na ulicę wychodzi mądra dziewczynka? Siedzę, analizuję, zastanawiam się. Nie, nie jestem seksbombą, ale czy warto kusić los? W końcu muszę piechotą przedrzeć się przez kilka szemranych uliczek. A później tylko usłyszę: trzeba było założyć golf i jeansy. Kto tak w ogóle wychodzi na ulicę?!
Proste, prawda? My kobiety, musimy dokładnie zastanowić się nad każdą decyzją. Nawet tak prostą, jak wyjście na imprezę. Bo choć w 99 przypadkach na 100 nic się nie zdarzy, to ten jeden raz może okazać się piętnem na całe życie. Nie dość, że stajesz się ofiarą, to na dokładkę mówią Ci, że sama jesteś sobie winna.
Bo mądra dziewczynka to długa sukienka.
Wpajają nam rodzice, nauczyciele, znajomi:
nie ubieraj się tak, bo prowokujesz.
Nie ubieraj się tak, bo sama prosisz się o kłopoty.
Zresztą już nie o sam gwałt się rozchodzi. Wszystko zaczyna się od słów, które bolą, siedzą w nas jak zadra.
Wysokie szpilki? Dziwka
Głęboki dekolt? Zdzira
Spódniczka mini? Puszczalska
Sam ubiór, będący zbiorem stereotypów, daje przyzwolenie na rzucanie obelg. Zarówno przez mężczyzn jak i kobiety.
Kobieta pokazuje biust, znaczy dziwka, facet paradujący z gołym torsem – do strawienia, w końcu nie zachęca do gwałtu, prawda? Już same słowa prowokują i zachęcają do przekraczania granic osobistych. Feminoteka postanowiła więc wypuścić spot, w którym wymienia hasła, które z pewnością usłyszała niejedna kobieta.
Dziewczyny, na pewno mając naście lat, nie raz zetknęłyście się z pogwizdywaniem i niewybrednymi żartami od dorosłych mężczyzn.
Kobiety, z pewnością nie raz zetknęłyście się z tym, że jako „blondynka z dużym biustem” osiągacie w swoim życiu wszystko przez… łóżko.
Ja z takimi tekstami mierzyłam się nie raz. I wymagały ode mnie wiele pracy i udowadniania, że jednak ziemia jest okrągła. Znaczy ja też coś umiem. Ba, że wykazuję się wyższym ilorazem inteligencji niż ameba.
Wróćmy jednak do ubrań, bo te wręcz ciągną się za gwałtem, przyczepione do niego jak glonojad do szyby akwarium. By więc obalić stereotyp, który tak silnie się w nas zakorzenił, artyści wzięli aparaty w dłoń, a projektanci udostępnili swoje wybiegi. Powstały w ten sposób projekty, które na przekór wszystkim, udowadniają, że do gwałtu nie potrzebna jest ani krótka spódniczka, ani duży dekolt. Czasem może to być tylko wyciągnięty T-Shirt i jeansy.
Tak więc Katherine Cambareri, lat 22, z Arcadia University stworzyła serię zdjęć, na których uwieczniła ubrania ofiar gwałtu. Wszystko za sprawą książki, w której opisano m.in. sposób traktowania kobiet, które zgłosiły przestępstwo na policji. „Co miałaś na sobie?” – to jedno z najbardziej standardowych pytań, a jednocześnie najbardziej brutalnych.
Bo… czy ma to jakieś znaczenie? Czy w zależności od ubioru, będzie zdefiniowany inny akt oskarżenia? Jak długa spódnica to niech odsiedzi i 5 lat, jak miniówka to już przecież nie do końca jego wina. Kobieta go kusiła, a on tylko wyraził swój zachwyt dla jej ponadprzeciętnej urody.
Na tegorocznym Fashion Week London, organizatorzy poszli o krok dalej. Obiecywali kolekcję, która przełamie wszelkie tabu i stereotypy. A media, jak to media, zaintrygowane, tłumnie pojawiły się na pokazie. I rzeczywiście publiczność była zszokowana, ale nie do końca ubraniami pokazanymi na wybiegu. Wzruszyły ich historie, jakie się za nimi kryły. Modelki ubrane w skromne ubrania, nierzadko mocno zabudowane, przedstawiały zgwałcone kobiety i stroje, w jakich tego felernego dnia były ubrane.
Kto jest więc winny? Ubrania? Kobieta? Czy może gwałciciel?
Według oficjalnych danych w Indiach ofiarami gwałtu stają się aż 93 kobiety dziennie. Według oficjalnych danych! Tam jednak kobiety muszą mierzyć się z tradycyjnym wychowaniem, w którym to mężczyzna ma władzę. I rację. Zgłoszenie gwałtu wiąże się z poniżeniem nie tylko przez policję, ale także wśród bliskiej rodziny. Stąd też satyryczny spot, w którym wzięła m.in. znana bollywoodzka aktorka, wzbudził duże zainteresowanie. I skrajne opinie.
Niezależnie od tego, co powiesz, co przeżyjesz, i tak czeka Cię ostracyzm społeczny. Zostaniesz do późna w pracy, więc wracasz ostatnim autobusem – twoja wina, że Cię zgwałcono. Samotnie biegasz po parku? To Twoja wina! Założyłaś obcisłą sukienkę, bo właśnie wracasz z bankietu? No a jakże, Twoja wina!
Wystarczy kontekst polityczny
Dziś mówi się głośno o ofiarach gwałtu. W przeciągu miesiąca, media zalały informacje o brutalnych gwałtach zbiorowych. Jeden przypadek z Łodzi, drugi z włoskiej miejscowości w Rimini i to właśnie on stał się siłą napędową w polityce rządu przeciwko uchodźcom. Doskonały, chwytliwy temat. Zgwałcona Polka, nielegalni imigranci – jak nic grzmieć o karze śmierci dla zwyrodnialców. Takich głosów oburzenia nie słyszeliśmy, gdy dowiedzieliśmy się o śmierci 26-latki z Łodzi, gwałconej i torturowanej przez 10 dni. Gdy wiceminister sprawiedliwości twierdzi, że to głównie muzułmanie odpowiedzialni są za gwałt, nic dziwnego, że w miastach pojawiają się takie kartki…
Wszystko zaczyna się w… dzieciństwie
Na nic jednak żadna kampania, skoro uświadamiać trzeba od najmłodszych lat. Uczyć szacunku, uczyć poszanowania granic osobistych. To rodzice i szkoła powinny stanowić drogowskaz i to od samego początku. Pamiętam, jak w drugiej klasie podstawówki (!) siedziałam z kolegą, nazwijmy go Piotrkiem, który obmacywał mnie pod ławką. Ot, takie niewinne łapanie za kolano. Lecz nawet jeśli dla niego była to nic nie znacząca zabawa, dla mnie stanowiło mocne przekroczenie granicy. Więc mu… trzasnęłam w policzek. A że przypadkiem ruszał mu się mleczak, to i wylądował na ławce. I wiecie co? Chciałam iść do wychowawczyni, by wreszcie ukrócić cały proceder, a kolega mówi: nie, nie, nie – wybiłaś mi zęba i na pewno powiem to pani. Bojąc się niezrozumienia ze strony nauczycielki, o całej sytuacji musiałam zapomnieć.
Bo dziewczynka się nie skarży,
bo dziewczynka jest grzeczna,
bo przecież to były uwielbiane przez chłopców końskie zaloty. Chłopcy tak mają.
Kochany tatusiu, kochana mamusiu… wszystko zaczyna się dużo wcześniej niż myślicie.
Kilkanaście lat później, na 18-stce u bardzo dobrego kolegi, z przyjaciółmi, o włos nie uniknęłam gwałtu. Bo za dużo wypiłam, bo ktoś nie uszanował mojej decyzji. Bo ktoś próbował wykorzystać sytuację – w końcu pijana laska, to świetny kąsek, prawda? U mnie cała sprawa skończyła się happy endem, ale tylko dzięki czujności znajomych. Co jednak gdyby ich zabrakło w danej chwili?
O wielu sytuacjach, staramy się nie pamiętać. Wypieramy je z głowy, bo „nie warto” o nich mówić. A trzeba. Także o tych wydawałoby się banalnych sytuacjach, gdzie kolega z tyłu ciągnie nas za warkocz.
Mam prawie trzyletniego syna i wiem, że czeka mnie trudna droga. Ale wiem też, że bez naszych właściwych postaw, wszystko może zacząć się już w pierwszych klasach podstawówki, później w liceum, gdy trzeba zaimponować kolegom, a na sam koniec w małżeństwie, w którym wydaje nam się, że mamy władzę nad drugą osobą.
Nawet najlepsza kampania nie sprawi, że gwałty znikną. Ale być może sprawią to twoje i moje próby wpojenia tego, co właściwe. Praca u podstaw. Niektórzy będą krzyczeć o feminizmie i tych feministkach, co już nie mają się do czego przyczepić. A przecież tu chodzi wyłącznie o elementarny szacunek do drugiego człowieka.