Nie jestem typem wędrownika. Moje trasy po Polsce wyznaczają przede wszystkim wydarzenia, w których chcę uczestniczyć. Pomijam rzecz jasna wakacje, bo tu kierunek zawsze jest jeden – góry. Wielką miłością darzę Łódź. Może to przez sentyment, ale ja wolę myśleć o jej urokach, które można dostrzeć, jeśli tylko się chce. Jednak jest pewno miejsce, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. I które za każdym razem mnie zaskakuje. To miasto, to Wrocław. Nie jestem znawcą, do miasta przyjeżdżam kilka razy do roku i tak odkrywam jego uroki. Nie chodzę po knajpach, ale zawsze mam co robić. Bardziej niż jedzenie, uwielbiam klimatyczne miejsca, w których zawsze coś się dzieje!
Dlatego też zapraszam Was do rozmowy, w której opowiedziałam w kilku słowach o tym mieście. Rozmowa pojawiła się na stronach magazynu AccorHotels. A poniżej zamieszczam fragment:
„Oczywiście obowiązkowo wyszliśmy na miasto, a ponieważ w ogóle go nie znaliśmy, wybraliśmy oczywisty kierunek: Rynek. Okazało się, że to, co widzieliśmy po drodze, było fenomenalne. Pozytywnie zakręceni ludzie, dziwnie udekorowane samochody, tańczące na rynku kobiety, chętnie przyłączający się do rozmowy obcy ludzie. Dla mnie było to niesamowite przeżycie, choć przecież mieszkałam w Łodzi, znałam tam nocne życie, bywałam w Warszawie, w której nieraz się bawiłam, i odwiedzałam przeróżne miejsca. Może to przypadek sprawia, że za każdym razem we Wrocławiu trafiam na takie osoby. Ja jednak wolę wierzyć, że to miasto po prostu takie jest. „