Jak jest w końcu z tym Izraelem? To Goliat walczący z uciemiężonym Dawidem? Czy kraj, który odrodził się niczym feniks z popiołów, od nowa budując swoją tożsamość narodową?
Izrael to kraj samotny. Otoczony krajami arabskimi, wrogo nastawionymi, z mieszkańcami wyznającymi przede wszystkim islam. Izrael to również kraj osamotniony na arenie międzynarodowej, na której musi udowadniać słuszność swoich działań i walczyć z materiałami publikowanymi w złym kontekście. Wreszcie Izrael to kraj kontrastów, w którym zwykłe, radosne życie miesza się z atakami terrorystycznymi.
Problem z Izraelem jest taki, że wszystko zależy od perspektywy jaką przyjmiemy. Najważniejszą rolę w postrzeganiu kraju odgrywa konflikt izraelsko-palestyński i to właśnie przez jego pryzmat oceniamy działania Izraela. A prawda wcale nie jest tak oczywista, jakby chciał widzieć ją Zachód (stawiając w uprzywilejowanej pozycji Palestyńczyków) czy sam Izrael (bagatelizując niektóre swoje działania). Jedno jest pewne – aby móc w jakikolwiek wypowiadać się o konflikcie i oceniać działania Izraela, nie wystarczy ani pobieżna lektura prasy (która jest bardzo stronnicza), ani filmów czy to fabularnych, czy dokumentalnych. Aby zrozumieć istotę problemu z pewnością trzeba przedrzeć się przez ogrom materiału, a ponadto mieć otwartą głowę.
I choć nie odpowiem Wam na żadne z tych pytań, bo po prostu zbyt mało wiem, tak chcę Wam przedstawić kolejną pozycję, która przybliży Wam świat Izraela i samego konfliktu. Ostatnio mogliście przeczytać o dokumencie kręconym przez Palestyńczyka, który to musiał zmierzyć się z nową rzeczywistością – murem bezpieczeństwa. „5 rozbitych kamer” jest filmem przedstawiającym sytuację tylko z jednej perspektywy, w której to mieszkańcy Izraela są tymi złymi, uzbrojonymi, nie pozwalającymi normalnie żyć ubogim mieszkańcom Autonomii Palestyńskiej.
Tym razem jednak przenosimy się na drugą stronę muru – Izraela, oglądanego przez obywatela tego kraju, Eliego Barbura, dziennikarza i reportera, wnuka współzałożyciela państwa. „Właśnie Izrael” to przewodnik po tym skomplikowanym kraju, ale nie taki zwykły, jakbyśmy mogli tego oczekiwać. Nie ma tu szlaków, mapek, typowych punktów, które trzeba odhaczyć w podróży.
Książka stanowi nie tyle przewodnik turystyczny, co mentalny. Dwaj panowie, dziennikarze, jeden z Polski, drugi z Izraela (choć i on ma korzenie polskie) opowiadają nam o historii, o atakach, o strachu, ale i radości. O zwykłych problemach z budownictwem czy kulturze. Poruszonych zostało wiele tematów, choć oczywiście trudno tu o dogłębną analizę sytuacji Izraela. Książka stanowi bardziej drogowskaz, który pozwala obrać pewien kierunek.
I tak jak wskazuje podtytuł, to istotnie jest to gadany przewodnik. Barbur i Urbański mogli siedzieć przy kawie i rozprawiać o tym, co ich interesuje. Odwiedzamy więc Tel Awiw i Jerozolimę, w sumie jeden z najwrażliwszych punktów w całym konflikcie izraelsko-palestyńskim. Dowiadujemy się o tym, jak ukrywano prawdę o Holocauście (wyobrażacie sobie, że obywateli Izraela powiadomiono o tragedii dopiero w latach 60?). Barbur przybliża nam istotę kibuców czy samego muru bezpieczeństwa.
Izrael to kraj, który z jednej strony powinien nam być bliski (bądź co bądź polscy Żydzi przyczynili się do powstania tego państwa) także ze względu na pewne absurdy, które można zaobserwować w życiu codziennym. Świetnym przykładem jest choćby budowa lotniska w Tel Awiwie, która ciągnęła się latami, a i tak ostatecznie pojawiło się wiele niedoróbek.
Barbur przytacza wiele ciekawostek, które czynią tę gadaną opowieść, interesującą i wciągającą. Nie przytacza nam całej historii izraelskiego narodu, nie analizuje dogłębnie samego konfliktu, za to w wielu miejscach czuć jego emocje. W ten sposób „Właśnie Izrael” staje się książką autentyczną, która ukazuje kraj z innej perspektywy. Kraj, który wciąż musi walczyć o swoje, musi udowadniać swoją siłę, musi reagować, by bronić swoich obywateli.
Oczywiście, nawet w gadanym przewodniku, nie mogło zabraknąć zdjęć i ciekawej formy, w którą ubrano treść. Czyta się więc lekko, smakowicie, połyka kolejne strony, nie przejmując się upływającym czasem. A na sam koniec warto rzeczywistość izraelską zestawić z palestyńską i przekonać się jak skomplikowana relacja łączy oba narody.
A na sam koniec taka ciekawostka (o absurdach właśnie):