„Bogowie” – recenzja. I niech popłynie krew!

  21 stycznia, 2016

Zbigniew Religa. Człowiek niepokorny i nieposkromiony. Wyrósł na bohatera, a film „Bogowie” stał się jego pomnikiem zbudowanym na podobieństwo amerykańskich opowieści, w których marzenia stają się rzeczywistością, a jeden człowiek może dokonać cudu.


8

Gdy jednak pomyślimy, w jakiej rzeczywistości przyszło żyć Relidze i z jakimi ograniczeniami musiał walczyć, słowo cud wydaje się być całkowicie na miejscu. W końcu to czas komunizmu, gdy wszystko zależało od partii, a kapitalizm jeszcze długo nie zagości w naszym kraju. To jednak nie jedyna przeszkoda, bo na kolejny szpital, który odniósłby sukces i mógłby pokazać potęgę komunistycznych krajów, na pewno znalazłoby się miejsce. A może nie? Jednak problem sięgał głębiej.

Bo z czym kojarzy Ci się serce?

Z narządem, który jest w nas, od którego zależy życie, ale przede wszystkim miejscem, w którym zostały ulokowane nasze uczucia: miłość i nienawiść. W filmie „Bogowie” Marian Zembala, grany przez Piotra Głowackiego, tłumaczy zdezorientowanej i przerażonej żonie czekającej na operację męża, że po przeszczepie serca, mąż nadal będzie ją kochał, a jego uczucia nie znikną. W tamtych latach pokutowało przeświadczenie, że dając serce, dajemy cząstkę innego człowieka. Myślę, że i teraz, choć zdajemy sobie sprawę, że serce pozostaje tylko organem, wciąż wydaje nam się wyjątkowe. A utwierdza nas w tym popkultura, reklama i sami producenci czekoladek.

Serce utożsamiane jest z naszą duszą, która może ulecieć wraz z wyjęciem serca. I tu pojawia się drugi problem. Bo gdy serce, pompa rozprowadzająca krew po całym ciele, odżywiająca nasze komórki, zostanie wyjęte z klatki piersiowej, człowiek leżący na stole operacyjnym już nigdy się nie obudzi. Dlatego też Religa napotykał nie tylko opór zwykłych pacjentów czy członków partii, ale także komisji orzekającej śmierć mózgową. Z resztą sama śmierć mózgowa budzi do tej pory wiele kontrowersji, bowiem nie wszyscy zgadzają się z jej definicją. Tym bardziej, że na ostateczny jej kształt miał wpływ… pierwszy przeszczep serca. Niedługo po jego przeprowadzaniu, w 1968 roku stwierdzono, że człowieka uważa się za martwego także wtedy, gdy nastąpi nieodwracalne ustanie funkcji mózgu. Aby orzec śmierć mózgową, specjalna komisja wykonuje szereg testów, które mają to potwierdzić. Pacjent musi m.in. być w śpiączce czy nie mieć podstawowych odruchów bezwarunkowych.

Wyobraźcie więc sobie, co się dzieje z lekarzem, który pragnie uratować drugiego człowieka i czeka z niecierpliwością, aż inni specjaliści orzekną śmierć drugiego! Dużą rolę odgrywa czas, co zresztą starał się oddać reżyser Łukasz Palkowski, wielokrotnie pokazując gnającego przez polskie drogi fiatem 125p Zbyszka Religę. Słynny kardiochirurg był ewidentnym (przynajmniej w filmie) piratem drogowym, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę ówczesne realia. Czy jednak miał wyjście, gdy musiał dotrzeć jak najszybciej do pacjenta, od którego należy pobrać serce i zdążyć do drugiego, by ten nie zmarł na stole?

33
Fot. Watchout Productions

„Bogowie” to nie film biograficzny obejmujący cały życiorys profesora Zbigniewa Religi. To zaledwie wyrywki, kadry pocztówki, które mają jedno zadanie – pokazać słynnego lekarza jako zdeterminowanego i dążącego do celu niemal za wszelką cenę. Tym celem jest oczywiście możliwość wykonywania przeszczepów serca. Jest gotów poświęcić wiele: własną reputację, a nawet swoje własne małżeństwo. W końcu chodzi o życie pacjentów, w sytuacji, gdy już żadna operacja nie jest w stanie naprawić najważniejszego organu. Od tego zaczyna się walka Religi. Na stole umarła jego mała pacjentka, która w rzeczywistości potrzebowała nowego serca, a nie operacji.

W filmie życie prywatne Religii zostało zepchnięte na drugi plan. A jednak stanowi doskonałe uzupełnienie filmu. Powiedziałabym nawet więcej: najprawdopodobniej to ono jest jego najmocniejszym punktem. I choć pokazuje kardiochirurga wcale nie w najlepszym świetle, film nadal jest laurką dla Religi. Chyba najlepszą, jaką twórcy mogli stworzyć. Przypomnijmy sobie serial „Chirurdzy”, gdzie lekarze wykonują wręcz tytaniczną pracę, często ocierając o dylematy i granice moralności, a jednak to dzięki ich życiu prywatnemu, produkcja zyskała takie grono zwolenników. Religa w filmie „Bogowie” to nie tylko bóg, który chce udowodnić swoją boskość i wielką moc, ale także człowiek walczący ze swoimi słabościami. Nawet ja poczułam dym papierosowy, gdy wciąż i wciąż widziałam lekarzy, pielęgniarki zaciągających się papierosami. Jednak to alkohol mógł stać się jego największym wrogiem i stawał się nim w najbardziej kryzysowych sytuacjach. Bo bóg, który chce przenieść serce z jednego organizmu do drugiego, musi mierzyć się z kolejnymi porażkami. Z kolejną śmiercią. Z kolejną nagonką mediów i polityków.

Małżeństwo pokazane urywkami wywołuje niezwykłą gamę intensywnych uczuć. Niewiele rozmów, niewiele słów, a jednak staramy się zrozumień ich sytuację. Każde z nich robiło karierę, każde z nich uwięzione, a jednocześnie szukające niezależności. Zarówno ona jak i on. Sceny z ich udziałem są bardzo oszczędne, przy tym poruszające. Czy taka relacja miała szansę przetrwać? Z filmu tego się nie dowiemy, gdyż ten urywa się po pierwszym udanym przeszczepie.

W filmie „Bogowie” otrzymujemy wszystko to, czego oczekujemy od hollywoodzkich produkcji, a co rzadko widujemy w typowym polskim kinie. Tym razem nikt nie rozlicza Religi i jego grzechów, nikt nie analizuje jego złożonej osobowości ani nie wkracza zbytnio na polityczne rejony. Nie ma też nadmiaru treści. Historia jest tak naprawdę bardzo prosta – pokazać naszego bohatera, człowieka, który zmienił oblicze polskiej medycyny. Człowieka, z którego możemy być dumni, a który osiągnął coś, pomimo wielu kłód rzucanych mu pod nogi. „Bogowie” to także bardzo dobry scenariusz, ze świetnymi dialogami. Niektóre sceny bawią, inne wzruszają, a zdarzają się i takie, które mocno wkurzają.

Najpewniej największym wygranym filmu jest Tomasz Kot, który wcielił się w głównego bohatera. Rzeczywiście, swoją posturą, mimiką, gestami i oczywiście charakteryzacją, stworzył postać, którą na długo zapamiętają polscy widzowie. Czasem jednak próba realistycznego oddania Zbigniewa Religi stawała się tak przerysowana, że aż drażniąca. Na całe szczęście były to tylko ułamki sekund, które w żaden sposób nie przyćmiewają gry aktorskiej Kota. W końcu, jak pokazać tak złożonego i charakterystycznego człowieka? Za to Kot przyćmiewa pozostałych aktorów. A przecież jest na kim zawiesić oko: czy to na Magdalenie Czerwińskiej wcielającej się w rolę żony kardiochirurga czy też Rafale Zawierusze odgrywającego Romualda Cichonia. Zresztą Zawierucha wniósł nieco pozytywnej energii na ekran i godnie towarzyszył Kotowi na ekranie. Z drugiej strony przeciętnie wypadają inni aktorzy, którzy jako filmowi bohaterowie byli partnerami dla szefa kliniki. Mam tu na myśli sympatycznego Piotra Głowackiego oraz Szymona Warszawskiego.

Choć film wywiera ogólne pozytywne wrażenie, polskiemu widzowi może zrobić się przykro, gdy posłuchamy utworów wykorzystanych do filmu. Być może twórcy chcieli być aż tak bardzo „amerykańscy”, że zapomnieli, iż mamy równie dobrą muzykę z tego okresu. Zdecydowanie lepiej pasującą do filmu osadzonego w polskich realiach niż zagraniczne przeboje.

„Bogowie” to film, który robi wrażenie. Bo jest o wielkim człowieku. Bo jest o CZŁOWIEKU, nie o wszechmocnym bogu. Bo jest to dobrze napisana historia, która potrafi wciągnąć. Co prawda nie należę do grona osób, które zachwycają się filmem bezgranicznie i uważają go za arcydzieło polskiej kinematografii, ale niezaprzeczalnie jest to świetne kino, na które warto poświęcić swój czas.

Obecnie film można obejrzeć na hbogo.pl, na innych popularnych platformach vod – brak.

Tytuł: Bogowie
Rok: 2014
Gatunek: biograficzny

[mc4wp_form id="3412"]