Tak to już jest, że zostawiasz rodziców, rozwijasz karierę, spełniasz ambicje i marzenia, zakładasz własną rodzinę. Zaczynasz podążać własną ścieżką, niewiele zastanawiając się nad przeszłością rodziców czy dziadków. Owszem usłyszysz zdawkowe odpowiedzi, czasem anegdoty, rzadko jednak poznasz całą prawdę. Tym bardziej, że najpierw rodzice ukrywają ją przed Tobą, bo jesteś zbyt młody. Gdy już dorośniesz nie masz czasu, by ich wysłuchać. A historie, kiedyś tak żywe, blakną, by ostatecznie gdzieś zginąć w zakamarkach pamięci. Gdy przegapimy odpowiedni moment na rozmowę z najbliższymi, okazuje się, że jest już za późno, a cisza, która ich otacza jest przytłaczająca. Przytłaczająca ze względu na niewypowiedziane słowa i brak możliwości porozumienia się. Zdajesz sobie sprawę, że za późno zacząłeś drążyć, szukać, interesować się. Przekonała się o tym również główna bohaterka książki „Grobowiec z ciszy” szwedzkiej autorki Tove Alsterdal.
Katrine po latach nieobecności w rodzinnym kraju, wraca do Sztokholmu, gdzie obecnie mieszka jej matka. Na miejscu okazuje się, że przez bardzo zły stan zdrowia, kobieta wylądowała w szpitalu. W międzyczasie w mieszkaniu swej rodzicielki Katrine odnajduje nie tylko niezapłacone rachunki, ale także niezwykłą propozycję pewnego biura maklerskiego dotyczącą rodzinnej posiadłości znajdującej się gdzieś daleko na północ, o której miała wcześniej tylko mgliste pojęcie. Tym samym dziewczyna, a jednocześnie dociekliwa dziennikarka wyrusza w podróż śladami tajemnic i historii rodziny, której tak naprawdę nie miała możliwości poznać. Zdana jest tylko na siebie, gdyż wspomnienia matki ulotniły się, gdy na horyzoncie pojawił się inny wróg – Alzheimer. Katrine zostaje uwikłana nie tylko w zagadki przeszłości, ale także morderstwa, do których dochodzi w rodzinnej miejscowości.
Rodzina – największa zagadka i tajemnica
Katrine wiedziona ciekawością i dużą sumą pieniędzy, którą może otrzymać za sprzedaż domu, pojawia się w Kivikangas, miejscowości wysuniętej na północ, znajdującej się tuż przy granicy z Finlandią. Chce rozwiać pojawiające się wątpliwości, a jednocześnie zrozumieć zainteresowanie rozpadającym się, niezamieszkanym od lat domem. I choć nadal nie pojmuje propozycji tak wysokiej ceny, zaczyna powoli odkrywać karty swojej historii. Aby zrozumieć wydarzenia z przeszłości nie tylko rozmawia z sąsiadami, ale wyrusza w kolejną podróż – do Rosji. W ten sposób rozrzucona układanka nabiera kształtów, a ona sama coraz bardziej zagłębia się w swoje korzenie.
Finał okazuje się zaskakujący – dla niej samej, być może dla czytelnika. Ukrywane od lat historie zaczynają wychodzić na światło dzienne, otwierając przed nią nowy rozdział w życiu. Powieść okazuje się niesamowitą, pełną tajemnic sagą rodzinną. Z rosnącym zaciekawieniem śledzisz, drogi czytelniku, te wszystkie połączenia, które to gdzieś się urywają, to znów się łączą, tworząc intrygującą sieć. I jak zawsze okazuje się, że rodzina skrywa tajemnice, które warto poznać, by nie tylko zrozumieć rodziców, ale własną przeszłość. „Grobowiec z ciszy” świetnie wprowadza nas w świat niewielkiej społeczności, gdzie każdy zna każdego, a w przeszłości wiele osób próbowało znaleźć swoje szczęście w Związku Radzieckim.
Zresztą ta pogoń za wyidealizowanym komunizmem jest jedną z największych zalet książki. Dla polskiego czytelnika nie są to treści zaskakujące, jednak warto poznać inny punkt widzenia i doświadczenia, które zresztą ostatecznie okazują się bardzo podobne do tych, o których możemy przeczytać w polskich publikacjach i wspomnieniach. Tu przez jakiś czas widzimy Związek Radziecki, dla którego rzucało się dotychczasowe życie. Związek Radziecki, który zapewniał dom, świetlaną przyszłość, rozwój i równość. Związek Radziecki, który miał być gwarantem postępu, a plan pięcioletni miał stworzyć nową potęgę na arenie międzynarodowej. Czy tak rzeczywiście było, mogliśmy przekonać się na lekcjach historii. W książce natomiast poznajemy jak marzenia młodych ludzi ścierały się z okrutną rzeczywistością.
Sąsiad sąsiadowi…
Tove Alsterdal stworzyła nie tylko sagę rodzinną, ale również portret małej miejscowości, której mieszkańcy znają się bardzo dobrze między sobą i w razie potrzeby służą pomocą. Autorka pokazuje jednak nie tyle oblicze sielskiej wsi, w której można znaleźć spokój, ale przede wszystkim miejsca dręczonego problemami. Jednym z nich jest brak pracy, na który przede wszystkim cierpią młodzi ludzi. Znamienna okazuje się też sama nazwa posiadłości, w której doszło do pierwszego morderstwa – Rauhala, czyli spokój.
Kryminalny drugi plan
Alsterdal ma dar do ukazywania szczegółów – miejsc i relacji międzyludzkich. W powieść wplątała dodatkowo wątek kryminalny, który ostatecznie schodzi na dalszy plan. Nie morderstwa i śledztwo okazują się najważniejsze, a odkrywanie i poznawanie rodzinnych tajemnic. Dlatego też sięgając po „Grobowiec z ciszy” warto mieć to na uwadze, by nie oczekiwać porywającego czy skrupulatnego śledztwa, a opisu kawałka historii rodzinnej, która uległa zapomnieniu. Książka pod tym względem jest smakowitym kąskiem, którym można się delektować, a przy tym podziwiać kunszt pisarki.
Natomiast samo śledztwo toczy się gdzieś w tle. Autorka nie skupia się na szczegółach przez co można odnieść wrażenie, że Alsterdal nie mogła się zdecydować, w którą stronę podążyć i kto tak naprawdę ma odkrywać prawdę i grać pierwsze skrzypce przy prowadzeniu śledztwa. Z jednej strony więc czytamy o kolejnych zbrodniach, z drugiej czujemy pod skórą, że tak naprawdę nie to jest ważne. Na pierwszy plan wysuwa się historia Katrine i to o niej chcemy czytać. O tym, co wydarzyło się w Rosji i jaki związek miało to z jej rodziną. O tym, dlaczego jej matka ukrywała prawdę przez córką. I przez to książce można zarzucić jeszcze jedno: dodanie elementu kryminału spowodowało okrojenie wątków rodzinnych, a tym samym pewne kwestie zostają niedopowiedziane. Jednak nie w sposób, który pozwala zastanowić się na problematyką powieści. Są to wątki urwane, które wręcz wołają o wyjaśnienie i dalsze ich rozbudowanie.
Dlatego też powieść „Grobowiec z ciszy” kluczy gdzieś pomiędzy. Z jednej strony mamy do czynienia z dobrą, lecz nie świetną sagą rodzinną. Z drugiej mierzymy się z nie do końca udaną kryminalną opowieścią. Autorka ugrzęzła pośrodku, nie dając tym samym satysfakcji z lektury.