Czy jako Polacy lubimy inność? Kontrowersje? Łamanie stereotypów? Przekraczanie granic? Spokojnie, nie będzie o Conchicie Wurst. Ani jej brodzie. Nie będzie też o Cleo i Donatanie. Ten temat został przewałkowany na wszelkie możliwe sposoby przez większych i mniejszych. Mnie zastanawia zupełnie inna kwestia. Czy my jako Polacy jesteśmy gotowi na kontrowersyjne wystawy? A jeśli nie jesteśmy, to czy powinniśmy?
Weźmy na tapetę dużą wystawę „British British Polish Polish: Sztuka krańców Europy, długie lata 90. i dziś” w Galerii CSW w Zamku Ujazdowskim. Prezentowała ona sztukę brytyjską z polską artystów z lat 90 jak i działających obecnie. Zebrano 140 dzieł, które rozstawiono na powierzchni ponad 1500 m2. Wielbiciel sztuki współczesnej miał co oglądać, a sama wystawa powinna być dla niego gratką i obowiązkowym punktem na kulturalnej mapie. Należy jednak zaznaczyć, że nie była to wystawa, na której prezentowano prace mieszczące się w odgórnie narzuconych normach. Artyści poruszali tam przeróżne tematy dotyczące etyki, moralności, ale i seksualności człowieka. Nie mogło również zabraknąć kwestii religijnych i bodajże ulubionego motywu artystów – krzyża. Największą sensacją okazał się film, na którym jeden z twórców, Jacek Markiewicz, ocierał się nagim ciałem o ukrzyżowanego Jezusa. Video tak nie przypadło do gustu niektórym, że jeden z mężczyzn, oblał płótno, na którym wyświetlano obraz, czerwoną farbą. To jednak nie jedyny znak od społeczeństwa, że wystawa powinna trafić… w otchłań niebytu. Przed siedzibą CSW zgromadzeni katolicy protestowali, by nie tylko zlikwidować wystawę, ale również odwołać dyrektora instytucji. Do protestów, rzecz jasna, przyłączyły się środowiska prawicowe, jak i Internauci.
Religia, szczególnie w kraju katolickim, jest dość niewdzięcznym tematem. Pół biedy, gdy umiarkowanie wykorzystuje się jej symbolikę. Wbrew pozorom, zdjęcie zanurzonego w moczu krzyża, nie wydaje się już tak kontrowersyjne, jeśli porówna się je z nagraniem Markiewicza. Tu jednak należy uściślić – film „Adoracja” nie powstał na potrzeby wystawy. Został nagrany na potrzeby pracy dyplomowej w 1993 r. Sporo czasu przed erą Internetu, gdy o skandal i uwagę było nieco trudniej (choć samo w sobie nie było przeszkodą). Markiewicz nie stworzył więc filmu, by błyskawicznie zrobić karierę. Ponoć artysta zainspirował się wizytą w warszawskim kościele, w którym ludzie gorąco modlili się do figury Jezusa.
Można się zastanawiać, co artysta chciał powiedzieć, zasygnalizować, jakie wartości przekazać. I za to ganić nikogo nie powinniśmy. Po to jest sztuka, by mówiła, by żyła, by pobudzała do dyskusji, a także prowokowała. Wydaje się jednak, że coraz częściej popadamy ze skrajności w skrajność. Artyści obrażając uczucia religijne osób wierzących (bo przecież w katolickim kraju tego typu sztuka nie przejdzie nie zauważona), a osoby wierzące szukające wszędzie oznak szatana i popadając w fanatyzm. Obie grupy szczerze się nie lubią, prezentują skrajności, wzajemnie się zwalczając. Bo i narzucanie religijności innym jak i naśmiewanie się z symboliki religijnej (niekoniecznie katolickiej) nie prowadzi do dyskusji a buduje jeszcze większy mur niezrozumienia i nienawiści.
Osoby, które zdecydowanie sprzeciwiały się wyświetlaniu filmu na wystawie, pytały się, jaki sens ma prezentowanie sztuki, która nie buduje, nie kształci, nie przekazuje ważnych dla ludzi wartości. Czysta prowokacja artysty a może samej dyrektorki CSW? A może wręcz przeciwnie, to my, polscy odbiorcy nie jesteśmy otwarci na dyskusję. Czy w tym jednym, bardzo drażliwym temacie, jesteśmy gotowi na dialog?
Można nad tym dyskutować godzinami, a i tak pewnie każdy znajdzie stos argumentów dla każdej ze stron. Nie wspominając już o tym, że ostatnimi czasy religia i sztuka bardzo się przyciągają i ich romans zamiast gasnąć, rozpala się z każdym dniem do czerwoności. Czasem jest tylko bezczelnym upustem uczuć, jednak coraz częściej dotyka swoją intymnością osoby postronne. Warto jednak pamiętać, że nie zawsze sztuka nas obraża, a jest jedynie impulsem, który ma wywołać w nas zastanowienie, być może konflikt wartości, ale przede wszystkim zmusić do myślenia. Samo podjęcie tematu religii przez artystę, nawet przy niecodziennym wykorzystaniu symboliki, nie musi od razu oznaczać złych intencji oraz próby stania się sławnym poprzez wywołanie kontrowersji.
Wróćmy jednak do przykładów. Oto kolejny. Tym razem nie wystawa, ale także dzieło artysty znajdujące w terenie. Obraz Matki Boskiej umieszczonej na jednym z osiedlowych murków. Jedni pomysłem byli zachwyceni i zapalali znicza, inni stwierdzili, że to jedynie prowokacja, a nawet bluźnierstwo. Z jednej strony w obrazie nie ma nic złego. Z drugiej ukazuje infantylność społeczeństwa, które zatrzymuje się przy zwykłym muralu i modli się przed nim niczym przed świętym obrazem. Jest to już profanacja czy tania prowokacja, a może zwykła popularyzacja religii? Wystarczy przypomnieć sobie dzień, w którym nasz papież miał zostać ogłoszonym świętym. Na stoiskach w Rzymie można było kupić liczne pamiątki, nie tylko z wizerunkiem papieża, ale także innych postaci związanych z naszą religią. Czy w tym przypadku nie mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem? Czym różni się graffiti z obrazem Matki Świętej od kalendarza ze świętymi? Przy czym warto zaznaczyć, że to drugie jest nastawione typowo na zarobek i żerowanie na ważnych dla katolików wydarzeniach.
Zadzieranie z religią skończyło się nieprzyjemnie dla jednej z polskich artystek – Doroty Nieznalskiej. Instalacja „Pasja” (krzyż z fotografią męskich genitaliów oraz film przedstawiający mężczyznę ćwiczącego na siłowni) spotkała się z krytyką, a posłowie Ligi Polskich Rodzin wnieśli oskarżenie o obrazę uczuć religijnych. Początkowo artystka została skazana na 6 miesięcy wykonywania prac społecznych, jednak w 2010 roku karta obróciła się i Nieznalską uniewinniono. Konsekwencje? W Polsce jej prace pokazywane są w prywatnych galeriach, za granicą dziwią się, że w ogóle doszło do procesu. No właśnie – tu pojawia się problem jak władze kościelne reagują w Polsce, a jak w krajach zachodnich. U nas artyści, którzy próbują zmierzyć się z katolicyzmem, są napiętnowani przez biskupów i inne osoby powiązane z kościołem. Za granicą sztuka tego typu spotyka się z akceptacją (także władz kościelnych!). Przede wszystkim jednak jest podejmowana dyskusja.
Impulsem do napisania tego tekstu była ostatnia reakcja jednego z mieszkańców Elbląga, a także późniejsze działania władz miasta, na wystawę ukazującą podróż pary homoseksualnych artystek. Nagrały film z „trasy” i przygotowały zdjęcia. Na każdym z nich pojawiały się w sukniach ślubnych. Wystawę zdjęto z powodu budzenia niesmaku oraz wywołania niezadowolenia wśród mieszkańców. Największe oburzenie wywołał fakt, że wystawę mogły obejrzeć dzieci. Jednak jak zapewniał dyrektor Galerii EL, wystawa znajdowała się w oddzielnym pomieszczeniu, przez co dzieci bez zgody rodziców samowolnie nie mogły zapoznać się z fotografiami. Podobno zdjęcia kobiet w sukniach ślubnych obrażają uczucia religijne. Czy jednak nie są też walką o możliwość normalnego funkcjonowania par homoseksualnych w społeczeństwie? O legalizację związku osób tej samej płci? Manifestem? Nauką tolerancji? Nie wypowiadam się na temat walorów estetycznych czy samej wartości prac, jako że ich nie widziałam. Czy jednak w ten sposób nie pokazujemy się jako społeczeństwo zaściankowe, które nie jest w stanie obejrzeć wystawy zdjęć tylko dlatego, że przedstawia homoseksualną parę?
I tu pojawia się kolejna rzecz – nikt nie każe mi oglądać wystaw. Nikt nie każe czytać mi książek i oglądać filmów. Idąc na wystawę, wiem jaki temat będzie poruszać. W opisach ekspozycji można przeczytać nazwiska artystów i sprawdzić ich w Internecie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by zrobić wcześniejsze rozeznanie. Jeśli wiem, że wystawa będzie godzić w moje uczucia, nie muszę na nią iść. Nie oznacza to jednak, że sama wystawa musi być zdjęta. Jeśli lubię być zaskakiwana, muszę być gotowa na oglądanie obrazków, które mogą mnie zaszokować i wywrócić moje uczucia na drugą stronę, sponiewierać. Tak samo jak decyduję się na oglądanie horrorów czy filmów z wątkiem homoseksualnym. Czy nawet zwykłych filmów obyczajowych czy thrillerów, które nie zawsze obchodzą się łagodnie z naszym postrzeganiem rzeczywistości.
A Wy? Jaki macie stosunek do takiej sztuki?
Źródła:
Wystawa British British Polish Polish
Profanacja” w Centrum Sztuki Współczesnej? Nagi artysta liże i ociera się genitaliami o figurę Jezusa
Graffiti z Matką Boską dzieli ludzi i pokazuje infantylizm polskiej religijności
Zdjęcie: ckaroli.deviantart.com