Jakie jest Twoje życie? Jedynie przekąską, nie dającą pełnego uczucia zadowolenia czy też może dwudaniowym obiadem, po którym Twoje kubki smakowe oraz żołądek czują się zaspokojone? Czy potrafisz dać jednoznaczną odpowiedź, która będzie zgodna z prawdą, a jednocześnie spełni Twoje oczekiwania? A może masz wrażenie, że gdzieś życie przecieka Ci przez palce nie dając poczucia zadowolenia? Wojciech Albiński spróbował znaleźć odpowiedzi pisząc zbiorek miniatur – wycinków z życia nie tylko pokolenia trzydziestolatków, jak głosi opis na okładce. Czy jednak udało mu się zmusić czytelnika do refleksji i postawienia ważnych pytań?
Temat, który podjął Wojciech Albiński w tomie „Przekąski-zakąski” jest trudny, a jednocześnie dający duże pole do popisu. Pomiędzy scenkami z życia, nie zawsze z akcją z filmów sensacyjnych, a bardziej rodem z nudnego życia rodziny przedstawionej w polskim serialu telewizyjnym, wplótł kilka istotnych problemów, które może nękać współczesnych młodych ludzi, którzy zaznali reżimu komunizmu jak i poczucia wolności w demokratycznej Polsce. Pokazuje jak są ukształtowani i jak toczy się ich życie. A obraz, który kreśli trudno nazwać sielskim. Z drugiej strony nie epatuje degeneracją i ubóstwem. Na swój cel obrał ludzi klasy średniej, którzy pomiędzy pracą a rodziną szukają własnej tożsamości zagubionej wśród oparów alkoholu, narkotyków jak i dzieciństwa.
Tytuł „Przekąski-zakąski” świetnie współgra z zawartością, która na nas czeka. Autor pokusił się o napisanie nie tyle opowiadań, co migawek z życia czy scenek rodzajowych uchwyconych przez malarza, który zamiast pędzlem rysuje świat piórem. Stanowią zakąskę do wódki czy przekąskę przed obiadem – szybkie zapychające, konkretne. Nim się obejrzymy, przechodzimy do kolejnej sceny, do kolejnego urywku codzienności, niekoniecznie porywającego, niekoniecznie chwytającego za serce. Przy pierwszych „opowiastkach” zadałam sobie pytanie, czy będzie to tylko fast-food do szybkiej, bezrefleksyjnej konsumpcji czy wręcz przeciwnie, wspaniały restauracyjny starter, który podrażnia kubki smakowe i przygotowuje na więcej. Odpowiedź uzyskałam szybko, po zgłębieniu kolejnych kilkunastu stron. Wojciech Albiński pierwszymi opowiadaniami narobił ochoty na więcej, by przez większość część książki zaspokoić nas pospolitymi daniami.
Na dodatek podtytuł, który widnieje na okładce: „Jak być dobrym, jeśli nie było się nawet złym”. Zachęca niezwykle. Dba o podtrzymanie ciekawości. Sprawia, że czytelnik poszukuje związku i głębszych treści. Dopatruje się przewrotnych stwierdzeń i nieprzeciętnych konkluzji. Lektura grzęzie gdzieś jednak pomiędzy potokiem myśli, a próbą spisania trafnych obserwacji. Choć oczekiwałam fajerwerków, grzęzawiska polskich trzydziestolatków, gdzie trudno odnaleźć siebie, dostałam przeciętną prozę, która po łebkach poruszyła wiele, pozostawiając po sobie tylko puste kalorie.
Aby oddać sprawiedliwość Albińskiemu, należy zauważyć, że pomimo pewnych oznak nijakości, jest bardzo dobrym obserwatorem, o świetnym warsztacie przykuwającym uwagę. Zabrakło jednak elementu, który pozwoliłby się zapamiętać i pozwolić do siebie powracać. Byłoby dobrze, gdyby autor równie mocno i ironicznie jak pierwsze teksty, potraktował następne.
Jedynie „Ukradzione nazwisko” wychyla się przed szereg. Wojciech Albiński poruszył w miniaturze problem tożsamości bazując jednocześnie na własnych doświadczeniach. Sam debiutant odcina się od tamtego Albińskiego. To nie on, on jest inny. Inny, swój, własny. A pomimo to ciąży na nim widmo tamtego Albińskiego. „To Ty jesteś Wojciech Albiński?” Odpowiesz, że tak, choć już wiesz, że rozmówcy nie chodziło o Ciebie. Problem istotny, pozwalający spojrzeć na kwestię imienia i nazwiska, do którego jesteśmy przypisani. Podobny problem pojawia się tekście „Porządek w imionach”. Czy rzeczywiście takie porządkowanie rzeczywistości, gdy każdy jest indywidualnością, jest potrzebne. A może to właśnie imię determinuje to, jak wyglądamy, jak się zachowujemy i jak jesteśmy postrzegani przez innych. I choć to właśnie w tych dwóch tekstach wyraźnie pobrzmiewa problem tożsamości pokolenia Albińskiego, to i w innych opowieściach pobrzmiewa jego echo. Kim jesteśmy, co nas definiuje?
Jestem rozdarta. Gdyż z jednej strony obserwacje Wojciecha Albińskiego są błyskotliwe, a język którym się posługuje żywy, aktualny i szczery. Być może to tylko kreacja, poza, a być może styl życia autora. Czyta się przyjemnie, ale pomimo wszystko czegoś brakuje, co przykułoby uwagę na dłużej i pozostawiło uczucie chęci zrozumienia i analizy.
Tytuł: Przekąski-zakąski
Autor: Wojciech Albiński
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Ocena: 5,5/10
Za możliwość przeczytania książki, dziękuję portalowi sztukater.pl
—————————————————————————————-
Byłam dzisiaj na spacerze – zimno, chłodno, palce szczypią, nogi marzną. Ale cóż pies musi się wybiegać. Boli mnie tylko serce, że mój Nikon odmówił posłuszeństwa i jestem skazana na robienie zdjęć telefonem. Bo jakie piękne ujęcia można by uchwycić i zatrzymać!
Fot: Palanee