Anita wyskoczyła szybko na peron, popychając przy tym kilku pasażerów. Spieszyła się na spotkanie z Olą, przyjaciółką z dzieciństwa i okresu dorastania. Nie widziały się od pięciu lat, od kiedy Anita wsiadła w samolot i odleciała do krainy kangurów.
Rozejrzała się za taksówkami. Jak na złość, przed stacją nie było żadnej. Najwidoczniej sezon zaczął się już pełną parą. Anita znała dość dobrze Zakopane – w końcu przyjeżdżała tu w każdą zimę. Ale wtedy jeszcze, stolica polskich gór nie była tak oblegana przez turystów. Dziś trudno było przemieszczać się w dzikim tłumie, głodnym zobaczenia kolejnych atrakcji turystycznych. Nie czekając na przybycie taksówki, ruszyła w kierunku Krupówek. To Ola wybierała miejsce – miała jedną ulubioną restaurację, do której zawsze chodziły, gdy odpoczywały podczas studenckiej, zimowej przerwy.
Ola już siedziała i sączyła jakiegoś drinka. Anita nie mogła uwierzyć, że to ona. Zmieniła się. Z promieniejącej szczęściem dziewczyny stała się pochmurną, poszarzałą trzydziestoletnią kobietą. A przecież, Ola zapewniała ją, że dziecko i małżeństwo ją nie zmieni. Pewnie były to pobożne życzenia, a jak to z nimi bywa, najczęściej nie znajdują pokrycia w rzeczywistości.
– Hej – Anita niepewnie przywitała przyjaciółkę.
– Hej – z głosu Oli trudno było wyczuć, czy jest szczęśliwa, czy samotna. Twarz miała tak obojętną i wyprutą z uczuć, że Anitę przeszedł dreszcz. Nie wiedziała zresztą jak pociągnąć dalej rozmowę. Ola milczała i świdrowała ją wzrokiem, wytwarzając w ten sposób napięcie trudne do wytrzymania.
– Może dopijesz drinka i wybierzemy się na szlak? Może nad Morskie Oko? Dawno tam nie byłam, a jeszcze nigdy latem. Co Ty na to?
– Jak chcesz – skwitowała Ola. Ponownie nie było w jej głosie nic, co by zdradzało jakiekolwiek zainteresowanie. „Co się z nią dzieje?”, powtarzała w myślach Anita.
– Musimy tylko podejść do hotelu. Muszę zostawić bagaże. Biegłam do Ciebie prosto z pociągu.
– Okej.
Ola zapłaciła rachunek, a Anita zaczęła rozglądać się po starych, dobrych Krupówkach. Zakopane zmieniło się. Stało się jarmarcznym miastem, w którym trudno doszukać się inspiracji, którą znaleźli artyści, szczególnie poeci, Młodej Polski.
Anita wyszła na balkon i zapaliła papierosa. Jak jej tego brakowało. Jedno pociągnięcie, drugie i czuła, że jej płuca w końcu oddychają. Nie chciała słuchać przyjaciół i znajomych, że zatruwa swoje życie. Że niszczy je z każdym pociągnięciem. Słyszała to tyle razy, że jej uszy przyzwyczaiły się do ciągłych kazań i narzekań. Ignorowała je równie mocno, jak ludzi, którzy w życiu nie dostrzegali piękna i szczęścia. A teraz ma przed sobą Olę, kiedyś bezczelną, dziś potulną. Kiedyś śmiejącą się z każdej historii, każdego dowcipu, dziś pochmurną i co gorsza obojętną. „Co się z nią do cholery dzieje?!”.
W końcu wygramoliły się z pokoju cały czas milcząc. Anita wciąż zastanawiała się, jak rozpocząć rozmowę z Olą. Zdecydowała się na dość banalny początek.
– Nie wiem, czy słyszałaś, ale Polska ma kolejny niechlubny wynik na swoim koncie. Podobno Polki palą najwięcej. Tylko nie pamiętam czy w Europie czy na świecie. No cóż, nieskromnie muszę przyznać, że chyba przyczyniłam się do tego osiągnięcia. Chyba powinnam być dumna – Anita uśmiechnęła się, by nieco rozchmurzyć przyjaciółkę, lecz ta jedynie kiwnęła głową i znów z otępieniem patrzyła przed siebie.
– Olka, co jest z Tobą do cholery? Nie chciałaś się spotkać? Prochy bierzesz? Nie poznaję cię, dziewczyno!
Po raz pierwszy dzisiejszego dnia, zobaczyła w jej oczach smutek. Tak rozległy i tak przejmujący, że nie potrafiła znaleźć słów, które mogłyby pocieszyć Olę.
– Ola, powiedz coś. Kiedyś stanowiłyśmy jedność, a dziś nic nie mówisz. Nie odpowiadasz na maile, których wysłałam Ci setki. Gdyby nie Adrian, to nie wiem, jak spotkałybyśmy się teraz.
– No właśnie, Adrian. Anita, czy myślisz, że mam z czego się cieszyć? Siedzę w domu i nic nie robię. Jacek wciąż choruje, więc nie ma mowy, by poszedł do przedszkola. Więc siedzę w tym domu, jak kura na grzędzie i pilnuję dziecka. Pilnuję dzień i noc. A Adrian ma to gdzieś. Pracuje i wychodzi wieczorami. Wraca późno, rano wstaje i znów idzie do pracy. Czy tak miało wyglądać moje życie? Nie. A Ty? Ty robisz to, co zawsze chciałaś.
– Owszem, robię. Cieszę się z życia, takim jakim jest. Ale nawet nie zadałaś sobie trudu, żeby zapytać mnie, dlaczego przyleciałam do Polski. Po tylu latach.
– A o co mam pytać? O to, że nagle przypomniałaś sobie o starych znajomych? Daj spokój – Ola zmierzyła ją wzrokiem i umilkła. Nie powiedziała ani jednego słowa więcej.
Anita znów próbowała zacząć rozmowę.
– Co z Twoją pracą? Przecież kiedy wyjeżdżałam pracowałaś jako nauczycielka biologii.
– Dobrze powiedziane. Pracowałam. Nim jeszcze Jacek zaczął chorować, a teściowa mogła się nim zająć, w szkole miał miejsce pewien incydent. Skończył się tak, że mnie wylali. Nim znalazłam pracę, Jacek zaczął łapać przeziębienia, później zapalenia płuc, więc zostałam w domu.
– A nie możesz wrócić do szkoły, a Jackowi wynajmiesz opiekunkę?
– Za co? Moja droga, ty chyba dawno nic nie czytałaś o Polsce. Albo o przeciętnej rodzinie żyjącej na średnim poziomie. Poza tym, zmienia się system. Studenci, którzy chcą zostać nauczycielami, mają mieć praktyki w szkole niemal od pierwszego roku.
– I co z tego? Jesteś młoda, zawsze miałaś dobry kontakt z dzieciakami…. – Anita zaczęła wymieniać zalety koleżanki, by podbudować ją na duchu, lecz Ola zdążyła jej przerwać:
– Miałam aż za dobry. I to się zemściło. Nie mam co rywalizować z obecnymi i przyszłymi studentami. Wiesz, czego będą uczeni? Jak radzić sobie z problemami uczniów. Ja niestety byłam skazana na swoją intuicję i skończyło się to zwolnieniem. Jak mam rywalizować z takimi osobami? Jak przekonam kogoś, by mnie zatrudnił, skoro już raz zostałam dyscyplinarnie usunięta ze szkoły…. Jak? – łzy zaczęły napływać jej do oczu. Nie zdążyła ukryć tego przed Anitą. A może zwyczajnie nie chciała? Ola wybuchnęła płaczem tak gwałtownie i tak głośno, że las zaczął odpowiadać im równie mocno i przygnębiająco.
– Ola, powiedz mi, czy chcesz zmienić swoje życie?
– To nie jest proste. Mam synka, którego kocham ponad życie i męża, z którym wiąże mnie przysięga. Nie mogę zmienić tego życia od tak. Nie mogę rzucić wszystkiego, bo mnie nawet na to nie stać. Anita, ja nie jestem Tobą. Nie mam sukcesu zaprogramowanego w genach.
– Ależ masz, kochana. I nie martw się, odnajdziemy Twój sukces – Anita uśmiechnęła się najcieplej jak tylko mogła, objęła przyjaciółkę i zaczęła śpiewać piosenkę, która towarzyszyła im przez całe dzieciństwo.
Idzie Placek
Idzie Jacek
Idą razem w góry
Idą gdzieś, idą tam,
idą szlakiem w góry
A my razem z nimi
A my gdzieś za nimi
Szczyt przed nami
Szczyt za nami
My się gór nie boimy.
Skręciły w boczną ścieżkę. Chciały zejść z głównego szlaku, na którym ludzie zaczęli przyglądać się ze zdziwieniem i zmieszaniem. Choć szły w milczeniu, w końcu nawiązały nić porozumienia.
Nagle Anita krzyknęła, wyrywając tym samym Olę z rozmyślań nad jej życiem. Gdy spojrzała na przyjaciółkę, która plackiem leżała nieruchoma na leśnej ścieżce, roześmiała się – głośno, szczerze, ze łzami w oczach. Ale Anita nie przyłączyła się. Nie poruszyła się, od chwili, gdy upadła na ziemię. Leżała na plecach, nie poruszyła jednak rękoma, nie zgięła nóg, nie wykonała żadnego ruchu, który wskazywałby, że jest z nią wszystko w porządku.
Ola ledwo wyczuła puls. Szybko zadzwoniła po ratowników. „Przecież nie może teraz umrzeć. Nie teraz. Nie teraz, kiedy wróciła!”.
Po około 10 minutach, telefon Oli zaczął dzwonić. To TOPR, z przeprosinami, że nie uda im się dotrzeć tak szybko, jak się spodziewali. W drodze do miejsca wypadku, zepsuł się heliktoper. Wysyłają ratowników samochodem, więc niedługo powinni się znaleźć na miejscu.
Przerażona Ola usiadła na kamieniu i z niepokojem wpatrywała się w klatkę piersiową Anity. Jak opada i podnosi się. Opada i podnosi. Opada i podnosi…
c.d.n
***
Dziś do znalezienia tylko 3 informacje, ale za to nie ma podpowiedzi. Zapraszam do zabawy!
Czas na znalezienie informacji macie do: 20.08.2012 godz 14:45
Jedyny śmigłowiec TOPR uległ awarii
MEN chce zmienić kształcenie nauczycieli
Polki pala najwięcej. To niechlubny rekord