Polska krytyka filmowa pod ostrzałem

  12 marca, 2012

Krytyka była, jest i będzie. Pojawia się i znika. Krąży drogą pantoflową bądź też przybiera formalną formę. Każdy odbiorca sztuki, widz, czytelnik ma prawo do wyrażenia opinii. Czy będzie to negatywna czy wręcz epatująca pozytywnymi emocjami, twórca wraz z udostępnieniem szerszej publiczności swojego dzieła, nie ma już wpływu na jego ocenę. Co więcej – nie powinien ingerować, a idąc dalej narzucać opinii, jaką powinniśmy wyrażać.


12

Jeśli artysta stworzy gniot, który tak naprawdę nie niesie sobą nic, nawet typowych wartości rozrywkowych (w końcu nie od każdego filmu i książki wymagamy, by były arcydziełami, które przez lata powoływane będą przez znawców sztuki), widz oraz krytyk mają prawo wyrazić negatywną opinię na jego temat. Oczywiście, zapominamy o sponsorowanych reklamach, gdzie dziennikarz jest wręcz zmuszony do napisania pozytywnych słów na temat dzieła, które dziełem nie jest.

Przeczesując dzisiaj strony internetowe, spotkałam się z ciekawym zjawiskiem. Pierwsza informacja, jaką przeczytałam dotyczyła filmu Kac Wawa 3D. Komedii nie oglądałam. Po obejrzeniu trailera, stwierdziłam, że to kolejna marna próba stworzenia czegoś z niczego, na dodatek w 3D. Naśladownictwo nam nie wychodzi, ale jak wspominałam na Kac Wawę nie wybrałam się do kina i nie mnie oceniać jego wartość artystyczną. Wiadomość zainteresowała mnie z innego powodu. Otóż, producent obrazu, Jacek Samojłowicz, postanowił pozwać Tomasza Raczka (krytyka filmowego) o „mocną” krytykę. Według Samojłowicza, Raczek przekroczył granice dobrego smaku. Ba, publicysta przekonał podobno swoją krytyką dużą część społeczeństwa, by nie szła do kina, a Samojłowicz, osoba odpowiedzialna za film, stracił kilka milionów złotych zysku.

Chwilę potem natknęłam się na kolejną wiadomość. Znów dotyczącą niepochlebnej recenzji polskiego filmu. Tym razem w roli atakującego wystąpiła młoda reżyserka, której film, Big Love, nie tak dawno debiutował w kinach. Barbara Białowąs oskarżyła Michała Walkiewicza o napisanie nierzetelnej i nieprofesjonalnej recenzji. Pani Białowąs postanowiła skonfrontować się z Panem Walkiewiczem, a owocem ich dyskusji na temat napisanej recenzji i odbioru filmu jest video, podzielone na dwie części (możecie znaleźć je tu i tu).

Białowąs stwierdziła, że bez filmowców zawód krytyka by nie istniała. A czy to w takim razie oznacza, że zakazane są opinie negatywne, niepochlebne. Padły tam też słowa o niezrozumienie konwencji, a także, że recenzent źle zinterpretował przesłanie filmu. To w takim razie stawiam kolejne pytanie: czy widz (tudzież krytyk) nie ma prawa do własnej interpretacji? Mamy postępować jak na lekcjach polskiego, ucząc się jednej interpretacji wiersza? Czy mamy zamykać usta, gdy film, sztuka, książka, obraz, fotografia nie przypadną nam do gustu? Jeśli tak, to ja dziękuję. ACTA miała cenzurować nam Internet, a artyści ograniczą wolność słowa.

I tak przyszła mi jedna myśl go głowy. Wielu artystów wyśmiewa się z dzieł innych twórców. Robią to w różny sposób, czasem nawet przekraczając granice dobrego smaku. Oni mają prawo wyrażać swoją opinię, za to krytycy filmowi, obeznani z daną tematyką, tego prawa nie mają. Reżyser czy pisarz ma prawo bawić się konwencjami, poddawać interpretacjom wszelkie zjawiska, które zachodzą w społeczeństwie, natomiast jego dzieła krytykować nie mamy. Pisząc recenzję o negatywnym wydźwięku, nikt nie ma zamiaru niszczyć artysty – wręcz przeciwnie, zachęca go, by jego dzieła były lepsze. Jeśli jakiejś części społeczeństwa nie spodoba się, to co zrobił twórca, oznacza, że gdzieś popełnił błąd. A dzięki pokornemu wysłuchaniu opinii, swoje dzieła może jedynie ulepszyć..

A co Wy o tym myślicie? Czy biorąc pod uwagę zachowanie twórców, jesteście po ich stronie czy stronie krytyków?

[mc4wp_form id="3412"]


%d bloggers like this: